Projekt: Bobkowski, co dalej?

Z dziennika podróży

Gdyby Andrzej Bobkowski był autorem tylko tych kilkunastu tekstów, które składają się na tom "Z dziennika podróży", to i tak zostałby jednym z najciekawszych przedstawicieli powojennej literatury emigracyjnej.

Próbował różnych form wypowiedzi. Był prozaikiem, diarystą, epistolografem, a nawet dramaturgiem. Nie należał do pisarzy przesadnie płodnych. Za życia opublikował tylko jedną książkę "Szkice piórkiem". Staraniem Jerzego Giedroycia ukazał się, już pośmiertnie, zbiór opowiadań i szkiców "Coco de Oro".

Bobkowski był przez wiele dziesięcioleci prawie nieobecny w krajowym obiegu czytelniczym. Dopiero w latach 80. stopniowo zaczęły go drukować podziemne wydawnictwa. Kilka lat temu ukazały się tomy listów, rozproszone szkice i opowiadania, na swe wydanie czeka dramat. Można by rzec, że od jakiegoś czasu twórczość Bobkowskiego przeżywa renesans.

Tom "Z dziennika podróży" otwierają artykuły powstałe jeszcze we Francji, gdzie Bobkowski spędził wojnę. Pod koniec lat 40. ukazywały się one w krajowych "Nowinach literackich" redagowanych przez Iwaszkiewicza. Zapiski te mają charakter swobodnych impresji na temat powojennej atmosfery. Bobkowskiego zajmował tu zwłaszcza specyficzny rozziew zaistniały pomiędzy starą Francją - moralną ostoją kontynentu, a nową, starającą się zapomnieć o działalności kolaborującego z Niemcami rządu Pétaina. Wojnę postrzegał pisarz jako całkowity krach dotychczasowego systemu wartości.

Na osobną uwagę zasługują pełne wspaniałych opisów relacje z podróży po Francji. Wśród nich sprawozdanie z wyprawy do Lourdes, która była dla pisarza ważnym doświadczeniem duchowym. Notatki te cechuje bezpretensjonalny styl, świetny zmysł obserwacji, a kiedy trzeba, krytyczne spojrzenie. Nie inaczej będzie w kolejnych rozdziałach tej książki.

Oddzielną grupę stanowią tu teksty publikowane pierwotnie na łamach "Tygodnika Powszechnego". Dzień po dniu zdają one relację z wyjazdu pisarza do Gwatemali. Latem 1948 roku Bobkowski wraz z żoną opuścił Francję, by "szukać ludzi wolnych w tym zbaraniałym świecie". Poczynione wówczas notatki złożyły się na dziennik podróży, w którym pisarz bacznie obserwował siebie i otaczające go środowisko. Na statku panuje swojski klimat, jako że pasażerowie to zbieranina Europejczyków z różnych stron. Co prawda, usilnie chcą oni przestać być mieszkańcami Starego Kontynentu, ale tego nie sposób zmienić z miejsca. W pewnym momencie, na prośbę części podróżnych, nawet kuchnia włoska zastąpiona jest polską. Makaron ustępuje miejsca szczawiowej.

Gdy widać już sylwetki gór Ameryki Południowej, Bobkowski pisze: "Po raz pierwszy od chwili wyjazdu odczułem coś w rodzaju obawy. Przywarłem do poręczy wpatrzony w ten daleki ląd, drżałem. Poczułem się straszliwie samotny, bez oparcia".Ale na próżno szukać tu rezygnacji i pesymizmu. "Nie można oddać słowami tego wszystkiego, co przeżywam, tej rozkoszy życia" - notuje. "Dla takich chwil warto pomęczyć się przez całe lata przedtem i potem; warto zapłacić". Dopiero po wyjściu na ląd pisarz naprawdę czuje za plecami ogrom przepłyniętego Atlantyku. Od tego momentu zaczyna się dla Bobkowskiego ostra walka o byt w zupełnie nieznanym mu kraju.

W Ameryce prowadził zakład modelarski oraz sklep. O działalności tej traktuje osobny cykl zapisków "Z notatek modelarza", które były drukowane w paryskiej "Kulturze". Notatki te obfitują w liczne spostrzeżenia dotyczące sytuacji politycznej Ameryki Łacińskiej. Bobkowski krytykuje w nich prokomunistyczne sympatie Gwatemalczyków i dużo pisze o swej wyprawie do Stanów Zjednoczonych, na międzynarodowe zawody latających modeli samolotowych. Niestety, nie uwolnił się od totalitarnych demonów, przed którymi uciekł z Europy. Trudno było bowiem o spokój w ogarniętej w latach 50. politycznym chaosem Gwatemali. Podczas jednego z rządowych przesileń pisze: "Siedzę przy świeczce z coltem na stole i boję się. ( ) Teraz mi żal, że jednak nie kupiłem paru granatów ręcznych. ( ) A niech spróbują, niech przyjdą, niech mnie zastrzelą, ale przedtem ja też postrzelam".

Całość zamykają zapiski poczynione pod koniec życia w obliczu choroby nowotworowej. Bobkowski po raz kolejny jawi się w nich jako indywidualista, który nieubłagany wyrok przyjmuje ze stoickim spokojem i z godnością. Znalazło się tu też miejsce na wyznania dotyczące wiary. Gdyby nie ona, "to całe życie nie miałoby sensu" - zanotował na dwa lata przed śmiercią.

Ten zbiór przenikliwych spostrzeżeń wybitnego emigranta pozwala lepiej zrozumieć sytuację polskiego, europejskiego wychodźcy.

Autor: Jakub Beczek

Źródło: wyborcza.pl